Archiwum 14 sierpnia 2003


sie 14 2003 ...1...
Komentarze: 4

sama nie wiem, po co mi ten blog. z poczatku chcialam kolejny na blog.pl, ale jesli za to trzeba 5 zl bulic to dzieki.

dzisiaj jest dzien jak co dzien. zastanawiam sie czy ten moj wieczny zly humor to juz nie depresja...

jesli depresja, to nawet dobrze. przynajmniej juz nie bedzie "znowu masz dola??", teraz bedzie "ciagle masz depresje??". odmiana dobrze robi.

za czesto zastanawiam sie nad swoim zyciem. to glupio z mojej strony. zawsze jak sie nad nim glebiej zastanowie dochodze do wniosku ze to ja sama a nie kto inny utrudniam je sobie jak tylko potrafie... ale nie chce tego zmieniac. nie wiem czemu, po prostu NIE.

nikt nie rozumie tego mojego chorego podejscia do zycia i samej siebie. w sumie sie nie dziwie. tak sie ostatnio zastanawialam, czy w ogole istnieje zrozumienie? nikt, kompletnie nikt, nawet z tymi samymi problemami, nie wie w ogole co druga osoba czuje, jakie uczucia rozpychaja jej serce od srodka do czasu az peknie. jak balonik. szczesliwy, zolty balonik. z narysowanym usmiechem. balonik lecial sobie wsrod slicznych chmur i ozdabial niebo swoja sloneczna zolcia. az wpadl na drzewo. pekl. nie zyl.

moje uczucia tez zaraz pekna. niedlugo bede mogla napisac - nie zyja. nie ma ich. przynajmniej tych, ktore dawaly wytrwac. te negatywne sa, byly i beda. nie wiem z czego je robia, chyba ze stali. stal nie peka.

rozmawialam wczoraj z kolezanka. w sumie o tym co zwykle. potem zeszlysmy na temat - milosc. niecierpie tego tematu, po prostu nienawidze. jest taki pospolity. te wszystkie szczesliwe pary nie boja sie rozmawiac o milosci. ci wszyscy usmiechnieci ludzie ktorzy sa na tyle silni ze w przeciwienstwie do mnie potrafia sie jeszcze usmiechnac.

przynajmniej ta jedna kolezanka nie wciskala mi kitu, ze milosc jest fajna. nie jest fajna. obie doszlysmy do tego wniosku, zreszta nie pierwszy raz. milosc jest cholernie niszczacym uczuciem... nienawisc mniej boli. czulam kiedys nienawisc, czulam i czuje milosc. i naprawde wolalabym miec juz tylko ta nienawisc. takie negatywne z zalozenia uczucie, niszczace nienawidzacego i nienawidzonego jest duzo lepsze od pozytywnej z zasady milosci. bo milosc z jednej strony otumania swoim pieknem, a z drugiej strony przyciska do gruntu gdy cos z nia nie wychodzi. wredna, pieprzona milosc... nienawidze milosci

nienawidze siebie samej. nadaje sie do psychiatry. depresja i samonienawisc, kto wie co tam jeszcze. nienawidze tego ze nie umiem sie kontrolowac. wczoraj nawrzeszczalam na jakiegos katolika ktory darl sie pod metrem(znowu...). niecierpie takich chorych ludzi z sekt. sama jestem chora. nie umiem kontrolowac wscieklosci ani czulosci. nie umiem kontrolowac swoich mysli i reakcji. nic juz nie umiem, umiem tylko plakac. wychodzi mi naprawde swietnie. moze kiedys wejde do ksiegi guinessa?

to wszystko tak boli. kazdy oddech niesie bol.

KURWA! DO DUPY Z TAKIM ZYCIEM!

thauryulmaiel : :