Archiwum sierpień 2003


sie 20 2003 ...2...
Komentarze: 0

skonczylam. zamknelam okna gg, wylaczylam je.

skonczylam kolejna rozmowe pelna teoretycznego ciepla, a tak naprawde chlodu niczym z antarktydy.

jeszcze niedawno to wszystko bylo takie cieple. a teraz cieplo wyparowalo. konczy sie lato i razem z nim znikaja gorace uczucia. w kazdym razie w wiekszosci ludzi. nadchodzi jesien... chyba bedzie wyjatkowo chlodna, jesli bedzie. czemu we mnie trwa lato przez caly rok?

deszcz wali o szybe. chmury przykryly niebo. jest ciemno i smutno.

w tle slysze glosna muzyke. nie wiem, co chce nia zagluszyc. chyba wlasne mysli. jak sie za duzo mysli, to bardziej boli to wszystko.

chcialabym moc sie wylaczyc. jak komputer. wylaczam mojego najlepszego przyjaciela co wieczor, chyba ze usne nim to zrobie. gdy go uzywam, jest goracy i pelen zycia - gdy go wylacze, jest chlodny i spokojny. tez tak chce. chce moc ostudzic te uczucia ktore mi nie pasuja, wylaczyc je, pozbyc sie ich.

my heart is not for sale,

my heart is not a toy.

so don't play with it,

little boy!

albo girl. whatever. nie umiem sie bawic swoim sercem. nie znam sie na tyle dobrze zeby wiedziec, gdzie mam wylacznik.

znam jedno wyjscie ktore wylacza wszystko. ale ja wciaz chce istniec, jednak nie zyc. istnienie i zycie to co innego. zyjesz swiadomie. istniejesz bo tak chciala natura.

chcialabym istniec na poziome podswiadomosci. wykonuje rozne rzeczy, ale nie wiem ze to robie. nie wiedziec nic i nic nie czuc - to by bylo po prostu spelnienie marzen. chyba...

poruszam reka za gwaltownie. boli. mocno sie skaleczylam, a rana sie kiepsko goi. po chwili boli jeszcze bardziej. i bardziej. i bardziej.

lza za lza wylewam z siebie bol. nie wiem czy tylko fizyczny.

chcialabym sie teraz upic albo nacpac. ale nie pije alkoholu i nigdy w zyciu nie bralam narkotykow. wiec nie ma jak.

burza idzie. powinnam wylaczyc komputer. ale mi sie nie chce. jesli cos mu sie stanie, mozna kupic nowy. tak to jest z elektronicznymi wyimaginowanymi przyjaciolmi - przy odrobinie kasy mozesz zaraz miec nowego.

ostatnio przesladuja mnie zle sny. dzisiaj, wczoraj. najbardziej zapamietalam ten z przedwczoraj.

snila mi sie dziewczyna. nie wiem czy ja znam. ta dziewczyna miala brata, ktorego tez chyba nie znam.

oboje mieli wizje. ale najgorzej z ta dziewczyna. ona czula za kazdym razem jak ktos umieral w potwornym cierpieniu, czula jego bol, plakala jak ta osoba. czula na sobie jego krew.

niedawno temu snila mi sie blondynka skaczaca w bialej sukni i rozancem z dachu jakiegos ponurego domu, w deszczu, w burzy. plakala krwia.

czesto mi sie sni tez inny sen. sni mi sie ze jestem w bialym pudelku, nie moge sie ruszyc. podchodzi do mnie kobieta w czarnej sukience, z kosą i przysloniona twarza... i mnie zabija. czuje tylko przez chwile, a potem opadam na ziemie z usmiechem i wygladam jakbym spala, pomijajac ta cala krew dookola. po policzku sunie lza. moze szczescia?

dziwne sa te moje sny. boje sie ich. niecierpie ich.

ale przeciez jestem silna. umiem walczyc z przeciwnosciami losu.

jestem tak silna, ze ledwo potrafie sie podniesc z podlogi.

tak silna, ze nie umiem doplynac do brzegu morza lez.

czesto zastanawiam sie, czy nie rzucic tego wszystkiego w cholere. czy nie zostawic gg, "przyjaciol", czy nie lepiej nie odbyc juz zadnej pelnej zimna rozmowy.

nie wiem, czy jestem tak silna, zeby to zrobic. ale to latwiejsze niz znalezienie klucza do lancuchow nieszczescia, ktorymi jestem spetana.

jeszcze chwila  i bede wystarczajaco silna....

thauryulmaiel : :
sie 14 2003 ...1...
Komentarze: 4

sama nie wiem, po co mi ten blog. z poczatku chcialam kolejny na blog.pl, ale jesli za to trzeba 5 zl bulic to dzieki.

dzisiaj jest dzien jak co dzien. zastanawiam sie czy ten moj wieczny zly humor to juz nie depresja...

jesli depresja, to nawet dobrze. przynajmniej juz nie bedzie "znowu masz dola??", teraz bedzie "ciagle masz depresje??". odmiana dobrze robi.

za czesto zastanawiam sie nad swoim zyciem. to glupio z mojej strony. zawsze jak sie nad nim glebiej zastanowie dochodze do wniosku ze to ja sama a nie kto inny utrudniam je sobie jak tylko potrafie... ale nie chce tego zmieniac. nie wiem czemu, po prostu NIE.

nikt nie rozumie tego mojego chorego podejscia do zycia i samej siebie. w sumie sie nie dziwie. tak sie ostatnio zastanawialam, czy w ogole istnieje zrozumienie? nikt, kompletnie nikt, nawet z tymi samymi problemami, nie wie w ogole co druga osoba czuje, jakie uczucia rozpychaja jej serce od srodka do czasu az peknie. jak balonik. szczesliwy, zolty balonik. z narysowanym usmiechem. balonik lecial sobie wsrod slicznych chmur i ozdabial niebo swoja sloneczna zolcia. az wpadl na drzewo. pekl. nie zyl.

moje uczucia tez zaraz pekna. niedlugo bede mogla napisac - nie zyja. nie ma ich. przynajmniej tych, ktore dawaly wytrwac. te negatywne sa, byly i beda. nie wiem z czego je robia, chyba ze stali. stal nie peka.

rozmawialam wczoraj z kolezanka. w sumie o tym co zwykle. potem zeszlysmy na temat - milosc. niecierpie tego tematu, po prostu nienawidze. jest taki pospolity. te wszystkie szczesliwe pary nie boja sie rozmawiac o milosci. ci wszyscy usmiechnieci ludzie ktorzy sa na tyle silni ze w przeciwienstwie do mnie potrafia sie jeszcze usmiechnac.

przynajmniej ta jedna kolezanka nie wciskala mi kitu, ze milosc jest fajna. nie jest fajna. obie doszlysmy do tego wniosku, zreszta nie pierwszy raz. milosc jest cholernie niszczacym uczuciem... nienawisc mniej boli. czulam kiedys nienawisc, czulam i czuje milosc. i naprawde wolalabym miec juz tylko ta nienawisc. takie negatywne z zalozenia uczucie, niszczace nienawidzacego i nienawidzonego jest duzo lepsze od pozytywnej z zasady milosci. bo milosc z jednej strony otumania swoim pieknem, a z drugiej strony przyciska do gruntu gdy cos z nia nie wychodzi. wredna, pieprzona milosc... nienawidze milosci

nienawidze siebie samej. nadaje sie do psychiatry. depresja i samonienawisc, kto wie co tam jeszcze. nienawidze tego ze nie umiem sie kontrolowac. wczoraj nawrzeszczalam na jakiegos katolika ktory darl sie pod metrem(znowu...). niecierpie takich chorych ludzi z sekt. sama jestem chora. nie umiem kontrolowac wscieklosci ani czulosci. nie umiem kontrolowac swoich mysli i reakcji. nic juz nie umiem, umiem tylko plakac. wychodzi mi naprawde swietnie. moze kiedys wejde do ksiegi guinessa?

to wszystko tak boli. kazdy oddech niesie bol.

KURWA! DO DUPY Z TAKIM ZYCIEM!

thauryulmaiel : :